Архівування війни як стратегія спротиву: історії чотирьох проєктів, які збирають візуальні свідчення
27 czerwca 2023 roku
Tekst: Kateryna Jakowłenko
Wraz z rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę pojawiły się grupy osób, które dokumentują oraz archiwizują to, co jest związane z wojną. Tym osobom chodzi nie tylko o dokumentowanie zbrodni Rosjan oraz rosyjskiej agresji, ale także o to, by po wojnie sprawiedliwości stało się zadość.
Pojęcie „sprawiedliwości stało się zadość” pochodzi ze słownika prawniczego. W kontekście wojny w Ukrainie nabrało innego znaczenia i jest używane, gdy mowa o stawianiu oporu w trakcie kolonialnej wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Dotyczy to także procesów zachodzących w dziedzinie kultury.
Zainteresowanie kwestią dokumentowania oraz archiwizowania wojny sprawiło, że Centrum Historii Miejskiej we Lwowie, Centrum Zarządzania i Kultury w Europie na Uniwersytecie St. Gallen, a także wiedeński Instytut Nauk o Człowieku zorganizowały sympozjum pt. Najbardziej udokumentowana wojna, które się odbyło we Lwowie na początku czerwca 2023 roku. Rozmawiano o wyzwaniach związanych z archiwizowaniem wojny, pracą w terenie, a także o tym, jak należy porządkować, analizować i przechowywać zgromadzone materiały.
Portal Suspilne Kultura https://suspilne.media/culture/ opowiada o czterech projektach, których głównym tematem jest obraz – chodzi o zdjęcia, materiały wideo oraz inne wizualizacje.
Jewhen Safonow, projekt Ukrainian Warchive[1]:
– Pracę nad projektem rozpoczęliśmy w marcu 2022 roku. Inicjatorem był fotograf Mychajło (Misza) Padan. Rozmawialiśmy o tym, jak projekt miałyby wyglądać i wpadliśmy na pomysł robienia archiwum. Chodzi o gromadzenie zdjęć dokumentujących wojnę oraz zdobywanie grantów dla autorów ukraińskich, a także o prezentowanie ich prac za granicą, na przykład na wystawach. Stanem na czerwiec 2023 roku [data powstania artykułu – przyp. tłum.] w archiwum zgromadzono ponad 4 tysiące zdjęć, które wykonało ponad 40 fotografików.
Mieliśmy różne pomysły na realizację projektu, w tym model open source, kiedy autorzy sami wstawialiby zdjęcia na stronę. Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na to, uznając, że największą wartością projektu będzie weryfikacja wszystkich nadsyłanych materiałów. Oświadczamy, że na naszym portalu[2] są publikowane zdjęcia, które zostały zweryfikowane. Dla nas jest ważna współpraca z autorami, przestrzegającymi zawodowych standardów.
Przy opracowywaniu platformy internetowej wzorowaliśmy się na projekcie photogrammar.org[3] – to amerykański portal ze zdjęciami ilustrującymi okres Wielkiej Depresji (Wielkiego Kryzysu Gospodarczego) w USA. Przez dłuższy czas te zdjęcia były przechowywane w archiwach Biblioteki Kongresu. Pracownicy Archiwum University of Richmond zdigitalizowali ponad 170 tys. zdjęć, opisali i wykonali bardzo przydatne narzędzie umożliwiające nawigację po archiwum. Używając mapy, wybierając temat, datę oraz zakres czasowy można dostrzec kontekst, którego dotyczy zdjęcie.
Rozumieliśmy, że rosyjska wojna w Ukrainie może trwać długo i w związku z tym otrzymamy od wielu autorów tysiące zdjęć dotyczących tej wojny – od pierwszego do ostatniego dnia jej trwania. Dostrzegliśmy konieczność utworzenia takiego narzędzia do nawigacji, które od razu umożliwiłoby nam prawidłowe przechowywanie oraz archiwizowania zdjęć.
Myśląc o tym, jak ma wyglądać nasze archiwum, przypominaliśmy sobie przykłady powstawania archiwów dotyczących innych wydarzeń. Wiadomo, że wiele zdjęć będących świadectwami Holokaustu wykonali żołnierze Wehrmachtu – oczywiście, wówczas, gdy mogli używać aparatów fotograficznych.
Na początku zatem mieliśmy zasadę: absolutnie nie będziemy współpracowali z rosyjskimi fotografikami, a także z tymi, którzy mają tzw. „akredytację” tzw. „Donieckiej Republiki Ludowej” (DRL) czy tzw. „Ługańskiej Republiki Ludowej” (ŁRL). Po pewnym czasie stanęliśmy przed dylematem: skoro robimy protoarchiwum, którego celem jest zebranie maksymalnej liczby fotografii dokumentujących tę wojnę, to w jaki sposób pokażemy np. zdjęcia dotyczące eksplozji w Ołeniwce?[4] Wówczas zginęli ukraińscy jeńcy wojenni, ale co mamy robić, skoro to wydarzenie udokumentowali jedynie fotografowie, którzy mieli akredytację władz okupacyjnych?
Podjęliśmy taką decyzję: będziemy przechowywali wszystkie zdjęcia, ale nie każde będziemy publikowali od razu. Publikujemy tylko te zdjęcia, które już są na domenach publicznych i należą np. do Agencji Reuters. Wszystkie inne fotografie opublikujemy od razu po zwycięstwie, z podaniem źródła.
Daryna Wilchowa, Centrum Technologii Przestrzennych[5]:
Centrum Technologii Przestrzennych – to kijowska grupa badaczy. Jestem socjologiem, ale w naszym zespole są też architekci, analitycy danych oraz specjaliści w dziedzinie PR. Angażujemy do pracy także innych specjalistów, zwłaszcza z dziedziny nauk społecznych, kinematografii, polityki historycznej.
Po 24 lutego [2022 roku] siedzieliśmy z zespołem i myśleliśmy o tym, co możemy zrobić w tej sytuacji. Najprostsze było wykonywanie przez nas ekspertyz. Na początku próbowaliśmy gromadzić bazy danych, robić notatki i zbierać informacje dotyczące nieprzestrzegania praw człowieka czy popełniania zbrodni wojennych. Pracowaliśmy tak przez kilka miesięcy. Najpierw gromadziliśmy materiały dotyczące ataku na wieżę telewizyjną w Kijowie, potem – informacje dotyczące ataku na budynek Mikołajowskiej Obwodowej Administracji Państwowej. Jeśli chodzi o mnie, starałam się przechować jak najwięcej zdjęć dotyczących zbrodni w Mariupolu. 16 marca 2022 roku miał tam miejsce atak na Teatr Dramatyczny. Chcieliśmy zebrać jak najwięcej szczegółów dotyczących tej zbrodni, zatem w maju ubiegłego [2022] roku zaczęliśmy opracowywać ten temat.
Rozumieliśmy, że wszystkie swoje siły przekierowujemy na pracę z jedynm tematem, i że to ma być praca bardzo dokładna. Mimo że o ataku na Teatr Dramatyczny w Mariupolu mówiono i pisano wiele, po pewnym czasie zrozumieliśmy, że tak czy inaczej mamy za mało informacji. W Mariupolu nie było prądu, przed ewakuacją mieszkańcy uwuwali ze smartfonów wszystko, co mogłoby im zaszkodzić podczas tzw. „filtracji”, czyli weryfikacji przez rosyjskich okupantów.
Podczas tworzenia tego projektu naszą intencją było przeciwstawianie się usuwaniu danych. Chcieliśmy informować jak największą liczbę odbiorców o tym, co się dzieje naprawdę. Zależało nam również na tym, by sprawiedliwości stało się zadość.
Mimo że używaliśmy metodologii naszych partnerów, z którymi współpracowaliśmy od początku, po roku zrozumieliśmy, że w różnych obszarach działaliśmy intuicyjnie. W wielu aspektach nasze działania uległy transformacji już w trakcie pracy nad projektem. Chodzi np. o gromadzenie danych o otwartym dostępie, danych wizualnych, ich analizę, projektowanie i modelowanie 3D, zbieranie relacji świadków.
Nasze działania dotyczą przestrzeni wokół teatru i w pewnym sensie owa przestrzeń pomaga znajdować powiązania pomiędzy poszczególnymi danymi. Możemy też dzięki temu weryfikować informacje.
Badając historię oraz kontekst tego miejsca chcieliśmy skrócić dystans między nami a Mariupolem. Historyczne odkrycia pomagały nam w pracy dotyczącej rekonstrukcji oraz modelowania. Pomagały zrozumieć to, co to miejsce znaczyło dla ludzi w tamtym krytycznym momencie oraz to, jekie jest jego symboliczne znaczenia.
Najpierw zgromadziliśmy materiały dotyczące historii budynku teatru, równolegle zbieraliśmy dane otwarte, informacje z mediów oraz materiały wideo. Analizowaliśmy je w oparciu o modele 3D oraz pracę ze świadkami.
Gdy zaczynaliśmy pracę nad tematem Mariupola, nie wiedzieliśmy, kiedy miasto zostanie zwolnione spod okupacji – i do tej pory nie wiemy.
Nie wiemy również o tym, co się działo w budynku teatru po eksplozji, nie wiemy, co się tam dzieje teraz. Pytamy: co się stało z ciałami ofiar? Pamiętamy o pożarze, ale nie widzieliśmy, jak był gaszony. Widzieliśmy natomiast, jak Rosjanie urządzali koncerty w pobliżu teatru – to były tańce na zwłokach. Teatr został zamieniony w ruinę. Widać, że [Rosjanie] mają zamiar go odbudować – i to też wpływa na naszą pracę z danymi oraz ich prezentowanie.
Zetknęliśmy się z wieloma wezwaniami. Niektórych materiałów na razie nie możemy publikować z pobudek etycznych – możliwe, że nie stanie się to nigdy. Chodzi też o kwestię bezpieczeństwa osób, które przekazały nam informacje – wiele z nich do tej pory przebywa w Mariupolu. Jest też kwestia weryfikacji autorów nadesłanych informacji – nie udało się ustalić personalia niektórych z nich. Pytamy też o to, co będzie z informacjami, publikowanymi przez nas w internecie – czy rysunki techniczne nie zostaną wykorzystane przez Rosjan w trakcie odbudowy teatru?
Anastasija Ołeksij, projekt „Настінні докази” [Dowody na ścianach][6]:
Pierwszym impulsem do tworzenia projektu była chęć zbierania napisów dokumentujących rosyjskie zbrodnie. Stało się to po wyjeździe do Borodianki, skąd jako pracownicy instytucji kultury «Міжвухами» [Między Uszami] przywieźliśmy koguta i szafkę, które następnie zostały eksponatami muzealnymi[7]. To był nasz pierwszy pobyt na terenach wyzwolonych spod okupacji – to, co zobaczyliśmy, wywołało przerażenie. Wówczas ujrzeliśmy napis «Движение гражданских запрещено» [Przemieszczanie się cywilów wzbronione]. Treść tego zdania wywoływała w odbiorcach strach, ale też rodziła opór.
Ludzie zaczęli wracać do swoich domów i chcieli jak najszybciej te napisy zetrzeć, zamalować, żeby tego wszystkiego nie widzieć. Traktujemy napisy jak dowody, nie chcieliśmy więc, żeby zniknęły bezpowrotnie. Niezależnie od tego, że widok tych napisów powodował ból i cierpienie, należało je zachować. Potem chcieliśmy je pokazać przede wszystkim odbiorcom na Zachodzie.
Najpierw myśleliśmy o tym, że zrobimy prezentację wideo pod tytułem «Движение гражданских запрещено» i pojedziemy z nią do Paryża, czyli poza granice Ukrainy. Chcieliśmy pokazać to światu, żeby zobaczył, co naprawdę mieści w sobie pojęcie „kultura rosyjska”. Prawdziwą naturę tych wszystkich „Dostojewskich” i „Tołstojw”[8] dostrzegamy we wszelkiego rodzaju rymowankach oraz innych przesłaniach pozostawionych na ścianach ukraińskich domów. W napisach są widoczne gniew i chęć znęcania się nad Ukraińcami.
Na pomysł gromadzenia właśnie napisów wpadł Ołeksandr Fiłonenko, natomiast później Marija Zadorożna, dyrektor instytucji kultury «Міжвухами» [Między Uszami] zaproponowała mi, żebym się tym zajęła. Wszystko się zaczęło od śledzenia mediów i pracy ze źródłami o otwartym dostępie, a potem zaczęliśmy jeździć do miejsc, gdzie są napisy. Na razie jesteśmy na etapie tworzenia archiwum i angażowania specjalistów z różnych dziedzin.
Najpierw wszystko gromadziliśmy w formie elektronicznej na dysku Google w postaci bazy danych. Potem te wszystkie napisy odszyfrowujemy, opisujemy i tłumaczymy na angielski. Dalszym krokiem będzie utworzenie portalu-archiwum, na którym będzie mapa nawigacyjna z oznaczeniami – w ten sposób można będzie zobaczyć, jakie napisy pozostawiono w różnych miejscowościach. Informację można będzie odnaleźć w oparciu o słowa kluczowe. Wychodzi więc na to, że do tej pracy mogą zostać zaangażowani specjaliści z różnych dziedzin.
Na razie jesteśmy na początku drogi, jeśli chodzi o współpracę ze specjalistami, którzy mogą opracowywać materiały. Ważne, żeby o projekcie wiedzieli odbiorcy, chodzi o jego nagłaśnianie w mediach. Dotąd z nami współpracowały: socjolog Anna Samczuk z Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki oraz dziennikarka Oksana Semenik, która pisze teksty o kulturze i jest historykiem sztuki.
Wśród odnalezionych przez nas napisów były np. takie: «Ваш дом – наш дом» [Wasz dom – to nasz dom]; «Повезло тебе» [Poszczęściło ci się]; «Спасибо за хату» [Dzięki za chatę]; «Это не считается военным преступлением, если тебе было весело» [Nie uważaj tego za zbrodnię wojenną, jeśli przy tym było ci wesoło]. Możemy zobaczyć bardzo różne warstwy kulturowe. Są także pewne kategorie napisów.
Pierwsza – to tzw. oznakowanie terenu m.in. poprzez umieszczanie liter V i Z. W mieszkaniach Ukraińców litery były umieszczane [na ścianach] w kuchni lub w pomieszczeniach, gdzie Rosjanie spożywali posiłki.
Kategoria druga – to napisy z prośbą o wybaczenie. Jest ich bardzo wiele. Widać jednak, że Rosjanie, którzy pozostawili napisy, próbowali przerzucić odpowiedzialność na innych. Wskazywali, że to nie oni są winni, tylko ich przełożony, dowódca. Żołnierze, którzy pozostawiali te napisy, uważali się za pokrzywdzonych i nieszczęśliwych, zmuszonych do zabijania ludzi.
Kategoria trzecia – to napisy pełne agresji, np. ze słowami o tym, że [rosyjscy żołnierze] z radością będą palili wsie – mamy tu do czynienia ze zjawiskiem określonym mianem pobiedobiesia[9]. Do tej kategorii należą też napisy wskazujące na lata trwania tzw. „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” [1941–1945] i sowiecka symbolika. Rosjanie pozostawili napisy, w których mowa o wyzwalaniu od nazizmu. Treść dobitnie wskazuje na to, że uważają się za takich samych „oswobodzicieli”, którzy przyszli tu, by nas „wyzwolić”.
Wiemy już, że napisy trzeba weryfikować – nie wszystkie, które widzimy, zostawili Rosjanie. Gdy uczestniczyłam w projekcie Dokumentowanie strat dziedzictwa kulturowego i weryfikowałam obiekty w Irpieniu, obok zburzonej świątyni należącej do Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego ujrzałam litery Z, V oraz napis «ФСБ» [FSB]. Zrobiłam zdjęcia, ponieważ myślałam, że to napisali Rosjanie. Miejscowi to zobaczyli w naszym projekcie i sprostowali: okazało się, że napis pozostawili Ukraińcy, a świątynia należała do Cerkwi, która jest pod protektoratem Moskwy. Trzeba wszystko sprawdzać, ponieważ ważne jest, kto zostawił napis, o jakiej treści, a także, dlaczego napisał tak, a nie inaczej.
Na początku musieliśmy zatem się zastanowić nad tym, jak powinny być prezentowane napisy pozostawione przez Ukraińców, by ich autorzy nie byli utożsamiani z Rosjanami. Odnaleźliśmy napis «Бахмут – это Украина» [Bachmut – to Ukraina], a pułk czeczeński walczący po naszej stronie pozostawił napis: «Кадыровцы – это зло» [Kadyrowcy – to zło], jest też napis «Дети» [„Dzieci”][10]. To wszystko są świadectwa wojny, jej obrazy oraz skutki. Uznaliśmy, że nie można dopuścić do tego, żeby napisy pozostawione przez Ukraińców były postrzegane w negatywnym kontekście. Chcemy uniknąć manipulacji oraz niepewności autorstwa, zatem nie ujmujemy w naszym projekcie napisów „ukraińskich” i staramy się nie publikować zdjęć.
Są też takie napisy pozostawione przez Rosjan, które można odnieść do kategorii „mowa nienawiści”. Żeby nie przerazić odbiorców, uprzedzamy ich o tym, że na portalu są też materiały drastyczne.
Wiem, że są media i portale społecznościowe, które zmieniają pisownię słowa Rosja jako nazwy państwa – używają gwiazdek lub pisowni od małej litery. Stoimy na stanowisku, że nie warto nic zmieniać, że należy pokazywać wszystko jak jest, żebyśmy rozumieli dokładnie, kto jest agresorem.
Nicoletta Jurec’, projekt Bureau «Восток СОС» – „East-SOS”[11]
Zostałam fotografikiem dokumentalnym po pełnoskalowej inwazji. Wcześniej tematy moich zdjęć były inne: interesowały mnie sprawy trwałe, dotyczące np. życia codziennego (w tym mojej rodziny) czy życia kobiet.
W Fundacji Charytatywnej «Восток СОС» [„East-SOS”] jestem koordynatorem projektów z dziedziny psychologii społecznej. Przed pełnoskalową inwazją pracowałam z kombatantami i kombatantkami oraz członkami ich rodzin, równoległe wykonywałam dokumentację fotograficzną dotyczącą życia codziennego.
Po powrocie do Kijowa zaczęłam współpracować z lekarzami oraz biegłymi sądowymi. Rozumiałam, że będę fotografowała, gdy tylko mnie o to poproszą. Pamiętam, jak służba patronacka poprosiła mnie o pomoc w udokumentowaniu przekazania zwłok ponad 200 osób. Potrzebowano kogoś, kto będzie mógł sfotografować to na miejscu, właśnie dla organizacji patronackiej – bez udziału organów ścigania. Te zdjęcia są aż nadto dokumentalne, drastyczne, bez żadnych upiększeń. Miałyby nigdy i nigdzie nie być zaprezentowane publicznie, a posłużyć [jako materiał dowodowy] jedynie lekarzom oraz biegłym sądowym. W trakcie tej pracy poznałam lekarzy.
Większość biegłych sądowych i lekarzy opuściła Kijów w ciągu pierwszych kilku dni po rozpoczęciu inwazji, zatem po 24 lutego [2022 roku] w Kijowie pozostało jedynie 30% specjalistów w dziedzinie medycyny sądowej. Bardzo wielu mieszkańców umierało na zawał lub wskutek udaru. Lekarzy było mniej – znacznie mniej, niż potrzebowano do pracy ze wszystkimi tymi danymi. Uważałam, że jest ważne zrozumienie, dlaczego ci ludzie zostali, dlaczego wykonywali swą pracę rozumiejąc, że powinni dalej służyć innym. Wśród osób niosących pomoc byli wolontariusze – niekoniecznie z wykształceniem medycznym – którzy zwyczajnie pracowali dniami i nocami. Zaproponowałam biegłym sądowym tworzenie archiwum dla nich samych. Bardzo się ucieszyli. Mówili, że zazwyczaj nigdy nikt nie zwraca na nich uwagi. Wzmianki o biegłych sądowych dotyczą głównie zgonów po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu czy śmierci w następstwie czegoś bardzo złego, o podłożu kryminalnym.
Gdy otrzymałam grant w ramach programu Documenting Ukraine, zaczęłam nagrywać wywiady, wykonywać czarno-białe zdjęcia biegłych sądowych oraz lekarzy. Umówiłam się z nimi, że po wykonaniu zdjęć analogowych pozostawię sobie taśmę jako nośnik. W przyszłości chciałabym przekazać ją właśnie biegłym sądowym oraz do odpowiedniego archiwum, które zostanie utworzone. Jeżeli tak się nie stanie, taśmy zostaną u mnie. Od razu ustaliliśmy, że nasza praca będzie trwała długo – uznałam, że będę potrzebowała co najmniej trzech lat.
Nagrywałam wywiady z lekarzami-specjalistami, internistami, wolontariuszami – nasze rozmowy były bardzo bezpośrednie. Według mnie do pracy z dokumentacją fotograficzną należy podchodzić tak samo, jak to robił August Sander[12]. Jego zdjęcia były bardzo bezpośrednie i wyraziste – mi chodzi o to samo. Działalność osoby portretowanej ma być zaprezentowana bez upiększeń czy metafor. Gdy rozmawiam z lekarzami i biegłymi, spisuję nagranie czy fotografuję, owe metafory pojawiają się same z siebie. Magia pracy z taśmą fotograficzną polega na tym, że podczas wywoływania zdjęć lepiej się rozumie głębię i charakter sportretowanej osoby.
Dla mnie ważne jest, by biegli sądowi współpracowali ze mną na każdym etapie tworzenia archiwum oraz materiałów. Gdy do nich przyjeżdżam, mogę długo z nimi rozmawiać, a w trakcie rozmów próbuję ustalić, jakie są ich cele. Szacunek do granic, które wyznaczają, jest dla mnie bardzo ważny. Oczywiście, bardzo bym chciała, żeby projekt został jak najszybciej zaprezentowany i opublikowany, ale po pewnym czasie zaczęłam pracować wolniej. Nadal fotografuję, ciągle piszę tekst towarzyszący projektowi.
W trosce o bezpieczeństwo oraz integralność informacji bardzo dbam o to, by całkowicie polegać na kompetencjach tych osób. W żaden sposób nie eksperymentuję z tekstem – wszystko odpowiada rzeczywistości. Rozumiem, że z upływem czasu tę informację będą analizowali inni specjaliści. Ważne zatem dla mnie jest wykorzystanie wszelkiej możliwej wiedzy pochodzącej od osób, z którymi pracuję.
Moim celem jest zebranie materiałów do fotoksiążki. Dla fachowców, z którymi współpracuję, ważne jest archiwum, w którym zostanie zachowana historia tej wojny – takiej, jaka ona jest.
Sympozjum „Najbardziej dokumentowana wojna” odbyło się [w czerwcu 2023 roku] dzięki wsparciu Międzynarodowej Fundacji „Odrodzenie”.
Tłumaczyła Irena Kulesza, tłumacz języków polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego
[1] https://warchive.com.ua/about [dostęp: 26 lipca 2024 – przyp. tłum.]
[2] https://warchive.com.ua Strona internetowa i platforma są w fazie rozwoju [dostęp: 27 lipca 2024 – przyp. tłum.]
[dostęp: 27 lipca 2024 – przyp. tłum.]
[3] Por. https://photogrammar.org/maps
[4] W nocy z 28 na 29 lipca 2022 roku na terenie Zakładu Karnego w Ołeniwce, gdzie przybywali wzięci do rosyjskiej niewoli obrońcy zakładów Azowstal, Rosjanie wysadzili w powietrze jeden z baraków. W wyniku wybuchu zginęło co najmniej 50 jeńców, około 150 odniosło różne obrażenia – przyp. tłum.
[5] https://www.village.com.ua/tags/Центр%20просторових%20технологій [dostęp: 26 lipca 2024 – przyp. tłum.]
[6] https://wallevidence.mizhvukhamy.com
[dostęp: 26 lipca 2024 – przyp. tłum.]
[7] https://wallevidence.mizhvukhamy.com [dostęp: 12 lipca 2023] Obecnie zarówno kogut jak i szafka kuchenna są eksponowane w Narodowym Muzeum Rewolucji Godności• Maidan Museum, por. https://www.facebook.com/mizhvukhamyfb/posts/pfbid02uLut6g4fkCMaoN4ZQcxqz2CtcWzsT4fF6qQVAakFFk9LWFDAtANgomqdfKCZ57mJl – przyp. tłum.
[8] W oryginale od małych liter: “достоєвські” і “толстиє” – przyp. tłum.
[9] Określenie powstało z połączenia słów: «победа» [zwycięstwo] i «беситься» [wściekać się, szaleć]. Chodzi o „szaleństwo Dnia Zwycięstwa”, czyli nie o dowartościowywanie kombatantów i wspominanie ofiar II wojny światowej, ale mówienie o Rosji, jako kraju niezwyciężonym i dążącym do pokonywania mniej lub bardziej urojonych wrogów. Aktualnie pobiedobiesie dotyka przede wszystkim Ukrainy i Ukraińców – przyp. tłum.
[10] Wyraz „ДЕТИ» napisano wielkimi literami (tak, by można było go dostrzec z bombowca) przed budynkiem Teatru Dramatycznego w Mariupolu po tym, jak Rosjanie zbombardowali w tym mieście szpital położniczy. W ten sposób chciano zaznaczyć, że w budynku przebywają cywile, zwłaszcza dzieci. Źródło: https://mrpl.city/news/view/sertse-mariupolya-istoriya-tragediya-i-novi-proekti-prisvyacheni-dramatichnomu-teatru – przyp. tłum.
[11] https://vostok-sos.org/pro-nas/mission/
[dostęp: 26 lipca 2024 – przyp. tłum.]
[12] Chodzi o klasyka niemieckiej fotografii, uważanego za ojca portretu socjologicznego. Por.: https://www.fotopolis.pl/inspiracje/wywiady/16428-august-sander-mistrz-socjologicznego-portretu