Щогодинний викид радіації дорівнював ядерній бомбі, скинутій на Хіросіму. Факти про Чорнобильську катастрофу, які ви могли не знати
Alona Pawluk — 26 kwietnia 2024, 06:00
26 kwietnia 2024 roku minęło 38 lat od dnia, w którym ludzkość poznała niszczycielską siłę promieniowania radioaktywnego. Katastrofa w Bloku nr 4 Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu stała się niemalże „podręcznikowa” dla tych, którzy prowadzą badania w dziedzinie fizyki jądrowej oraz wpłynęła na zmianę zasad bezpieczeństwa w elektrowniach jądrowych całego świata.
Ta katastrofa spowodowała nieodwracalne zmiany w życiu ponad 100 tysięcy mieszkańców miejscowości Prypeć i Czarnobyl oraz okolicznych wiosek. Osoby te musiały na zawsze opuścić swe domy skażone przez radionuklidy. Budynki i gospodarstwa znalazły się w Strefie Wykluczenia (lub: Strefie Obcości)[1], gdzie panią jest teraz natura.
Aktualnie Ukraina znów stanęła w obliczu zagrożenia katastrofą jądrową. Elektrownia Jądrowa w Zaporożu jest największą tego typu elektrownią w Europie. Znajduje się na terenie pod okupacją rosyjską, Rosjanie niejednokrotnie tworzyli tam sytuacje awaryjne, używając elektrowni jako narzędzia szantażu. Mimo to Ukraińcy są narodem należącym do grupy, której członkowie najmniej się boją wojny jądrowej i wątpią, że rzeczywiście nastąpi.
Redakcja „Ukraińskiej Prawdy” – dział „Życie” zebrała ciekawe fakty i rozprawiła się z mitami, dotyczącymi katastrofy w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu oraz Strefy Wykluczenia. Pomogli nam w tym:
Ołena Pareniuk, radiobiolog, dr biologii, starszy pracownik naukowy w Instytucie Badań Problemów Bezpieczeństwa Elektrowni Jądrowych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy oraz współautorka książki Straszne, piękne i potworne w Czarnobylu. Od katastrofy do laboratorium;
Serhij Myrnyj, który likwidował skutki awarii w elektrowni w Czarnobylu, był dowódcą plutonu rozpoznania radiacyjnego. Obecnie jest ekologiem, pisarzem i pracownikiem Muzeum Narodowego Czarnobyl;
Denys Wiszniewski, zoolog, radioekolog oraz kierownik działu badań naukowych w Radiacyjno-Ekologicznym Rezerwacie Biosfery w Czarnobylu.
Katastrofa w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu nie była spowodowana przez wybuch jądrowy
Katastrofa w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu należy do największych na świecie katastrof w dziedzinie energetyki jądrowej. Po niej powstała skala zdarzeń w energetyce jądrowej mierzona od 1 do 7; katastrofa w Czarnobylu otrzymała 7 punktów. Tyle samo punktów otrzymała katastrofa w Elektrowni Jądrowej w Fukuschimie (Japonia), która miała miejsce w 2011 roku.
Wbrew istniejącym obiegowym opiniom należy stanowczo stwierdzić, że katastrofa w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu nie została spowodowana przez wybuch jądrowy reaktora – nic podobnego nie miało miejsca nigdzie na świecie. Była to eksplozja cieplna, która doprowadziła do zniszczenia reaktora.
„Gdyby doszło do wybuchu jądrowego, zapoczątkowałby on reakcję łańcuchową rozszczepienia, która nie zatrzymałaby się, dopóki nie zareagowałoby całe paliwo jądrowe. Jeden czynny reaktor w elektrowni jądrowej mieści w sobie tony uranu” – zaznacza Ołena Pareniuk.
Eksplozja cieplna spowodowała pożar, który gaszono przez 10 dni. Ołena Pareniuk mówi, że w tym czasie co godzinę do atmosfery uwalniała się mniej więcej taka sama liczba radionuklidów – zdolnych do rozpadu promieniotwórczego atomów o niestabilnym jądrze – która powstała po jednym wybuchu bomby jądrowej zrzuconej na Hiroszimę.
Serhij Myrnyj mówi, że zarówno zwykli ludzie, jak też wszyscy ci, którzy brali udział w likwidacji skutków katastrofy, nie mogli sobie uzmysłowić prawdziwej skali. Wówczas dużo mówiono o „pokojowym atomie”, toteż elektrownie jądrowe były uważane za absolutnie bezpieczne.
„Większość mieszkańców miejscowości Prypeć stanowili członkowie rodzin pracowników Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu, zatem dość dobrze rozumieli, na czym polega promieniowanie jądrowe oraz jakie mogą być jego skutki. Nie warto zapominać, że w ZSRS dużą wagę przywiązywano do przysposobienia obronnego [począwszy od szkół średnich – przyp. tłum.], a na zajęciach opowiadano m.in. o broni masowego rażenia, zwłaszcza jądrowej. Ludzie rozumieli, że promieniowanie radioaktywne jest niebezpieczne, jednak nie mogli sobie wyobrazić tak potężnej katastrofy” – mówi likwidator.
Kilka dni po katastrofie, gdy już były zrozumiałe jej skutki, ówczesny minister energetyki ZSRS Anatolij Majorec zapewniał najwyższe władze sowieckie o tym, że do listopada 1986 roku 4 blok [Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu] wznowi pracę.
„W podręcznikach dla fizyków jądrowych oraz energetyków jądrowych taka awaria była uznawana za niemożliwą. Być może Majorec mówił tak nie tylko dlatego, że był »służbistą«. Prawdopodobnie na jego wypowiedź wpłynęło to, iż nikt nie mógł sobie wyobrazić katastrofy na taką skalę” – przypuszcza Serhij Myrnyj.
Skutki katastrofy w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu likwidowało ponad 600 tysięcy osób. Przeważnie byli to żołnierze – pełniący służbę w armii oraz rezerwiści. Już w maju 1986 r. Ministerstwo Obrony ZSRS wydało rozkaz o przeprowadzeniu specjalnego szkolenia wojskowego w celu likwidacji skutków awarii.
„Dowodziłem plutonem rozpoznania radiacyjnego. Jeździliśmy po terenie Strefy Wykluczenia i mierzyliśmy poziom promieniowania. Ogółem spędziłem tam 35 dni. Wówczas ustawa przewidywała, że – w takich warunkach, jak w Czarnobylu – likwidator powinien przebywać do pół roku. Nie mogę sobie wyobrazić nikogo, kto by tam tyle wytrzymał” – mówi Serhij Myrnyj.
Ukończył on drugie studia i jest ekologiem. Przeprowadził badania dotyczące stanu zdrowia likwidatorów. Większość z nich otrzymała dawkę promieniowania odpowiadającą urazowi popromiennemu – do 30 promieni rentgenowskich gamma lub mniej niż 0,26 rentgena. Likwidatorzy zostali napromieniowani, ale bez nieodwracalnych konsekwencji dla zdrowia, dawki nie były też śmiertelne. Aktualnie stan zdrowia tych osób odpowiada ich wiekowi.
„Promieniowanie – to jeden z rodzajów energii, podobnie jak energia mechaniczna i cieplna. Przekroczenie dawek bezpiecznych każdej energii może powodować urazy: sińce, złamania, oparzenia. Organizm ludzki jest w stanie poradzić sobie z urazami groźnymi dla zdrowia, ale niezagrażającymi życiu. W przypadku urazu popromiennego również mamy do czynienia ze szkodą dla zdrowia, ale niewielką – organizm może sobie z nią poradzić i wrócić do normalnego funkcjonowania. Niestety, większość ludzi tego nie rozumiała. Osoby likwidujące skutki awarii były uważane za chore, czyli takie, które na pewno umrą z powodu nowotworów bądź też innych chorób uznawanych za nieuleczalne” – mówi ekspert.
Z powodu katastrofy w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) musiała zweryfikować zasady bezpieczeństwa w elektrowniach jądrowych oraz standardy reagowania na katastrofy jądrowe.
„Jeśli mówimy, że ogólne zasady bezpieczeństwa zostały spisane krwią, to zasady bezpieczeństwa radiacyjnego są spisane przez ofiary ludzkie, wykorzystane dozymetry oraz przez liczbę ewakuowanych ludzi” – zaznacza Ołena Pareniuk.
MAEA badało katastrofę w Czarnobylu przez wiele lat, analizując to, co się stało, sekunda po sekundzie. Na podstawie zgromadzonych danych MAEA wydało zalecenia dotyczące bezpieczeństwa, które następnie należało obowiązkowo wdrożyć we wszystkich elektrowniach jądrowych na świecie. Czarnobyl nauczył też likwidowania skutków awarii w takich elektrowniach. Gdy się zdarzyła katastrofa w Elektrowni Jądrowej w Fukushimie, Japończycy rozumieli, że do likwidacji skutków nie potrzebują setek tysięcy ludzi, jak to było w ZSRS.
„W [elektrowni] w Fukushimie było zaledwie 50 likwidatorów. Każdy z nich miał ponad 50 lat, dwoje i więcej dzieci, na pewno nikt nie miał zamiaru mieć więcej potomstwa. Japonia obiecała likwidatorom awarii, że w przyszłości się zatroszczy o ich rodziny. Ci ludzie wiedzieli dokładnie, co mają robić, co ich czeka i czego mogą się spodziewać” – mówi radiobiolog.
Czarnobyl dziś: życie w Strefie Wykluczenia, mutacje oraz zwycięstwo odniesione przez naturę
Ukraińska Strefa Wykluczenia wokół Czarnobyla – to teren o powierzchni około 2,6 tys. km2, skażony przez radionuklidy. Nie można na nim przebywać bez zezwolenia. Prawie dwie trzecie powierzchni Strefy dziś zajmuje rezerwat.
Miasto Prypeć, w którym mieszkali pracownicy Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu, jest położone w bezpośrednim sąsiedztwie elektrowni. Nie potrafiło sobie poradzić ze skażeniem promieniowaniem – nawet po dekontaminacji radionuklidów. W Internecie można zobaczyć zdjęcia „martwego” hotelu Polesie czy parku rozrywki z diabelskim młynem, który już nigdy nie zostanie uruchomiony. Jeśli jednak chodzi o miasto Czarnobyl, położone w odległości 17 km od Elektrowni Jądrowej, ono żyje.
„Wiatr przeniósł substancje promieniotwórcze głównie na zachód i północ, na wschód ich trafiło mniej. Oczywiście, mieszkańcy Czarnobyla zostali wysiedleni z miasteczka, ale po katastrofie właśnie tu ulokowano „stolicę” Strefy Wykluczenia. Nawet w 1986 roku działały tam sztaby kryzysowe, różne organizacje, hotele robotnicze” – mówi Serhij Myrnyj.
W Czarnobylu mieści się jedno z dwu biur Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia. Są tu: hotele robotnicze, w których mieszkają pracownicy instytucji i przedsiębiorstw należących do Agencji, sklepy, jadłodajnie, stacja paliw.
W Czarnobylu jest nawet miejsce kultu religijnego – to cerkiew pw. Św. Ilji (Eliasza), która została zbudowana w XIX wieku. Przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę zostały otwarte dwa lokalne muzea. Gwiazda Piołun[2] – to muzeum-instalacja opowiadające o katastrofie. Pamięć o ojcowiźnie – to muzeum etnograficzne, które opowiada o historii Polesia.
„W tej chwili jest mało ludzi, ale miasteczko żyje. Poza centrum Czarnobyla można jednak zobaczyć mnóstwo budynków o różnym stopniu zniszczenia, porośniętych drzewami i krzewami” – mówi były likwidator.
Mimo że [po katastrofie] władze wysiedliły ludzi, mieszkających wcześniej na terenie aktualnej Strefy Wykluczenia, niektóre osoby powróciły do swoich domów. Oficjalnie są nazywani „samowolnymi osiedleńcami”, ale nie lubią tego określenia i mówią o sobie „starzy osiedleńcy”. Serhij Myrnyj jest zdania, że aktualnie w Strefie Wykluczenia wokół Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu mieszka około dwustu osób.
„Dziesięć lat temu większość samowolnych osiedleńców stanowiły osoby w podeszłym wieku, mieszkające głównie na wsi. Aktualnie sytuacja się zmieniła. Przeważająca liczba tych osób z powodu wieku jest już na tamtym świecie. Teraz na wsiach mieszka nie więcej niż dwadzieścia osób. Dziś większość samowolnych osiedleńców mieszka właśnie w Czarnobylu, ale bardzo niewielu z nich – to rdzenni mieszkańcy miasta”, – zaznacza ekspert.
Skażenie terenu przez substancje promieniotwórcze spowodowało, że wycofała się stąd cywilizacja oraz ludzie, jednak owo wycofanie się pomogło naturze.
„Czynniki antropogeniczne rzeczywiście bardziej szkodzą naturze niż skutki awarii w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu. Wycinka drzew, polowania na zwierzęta, samochody, zanieczyszczenie światłem [nadmierne emitowanie sztucznego światła – przyp. tłum.], brak troski o czystość powietrza – to tylko kilka czynników świadczących o tym, jak człowiek szkodzi naturze. Nie zauważamy tego, ale kumulacja tych czynników jest naprawdę bardziej szkodliwa niż promieniowanie” – stwierdza Ołena Pareniuk. Radibiolog dodaje jednak, że oceniając wpływ promieniowania na naturę należy uwzględniać jego dawkę. Jeżeli mówimy o umiarkowanie skażonym terenie w granicach Strefy Wykluczenia, nie ma tam nic nadzwyczajnego, co by budziło niepokój ekologów. Jeśli natomiast mowa o tym, co jest wewnątrz zniszczonych reaktorów, natura cierpi. Należy jednak dodać, że ani w Strefie Wykluczenia wokół Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu, ani gdziekolwiek na świecie nie ma skażonych miejsc, które nie byłyby ukryte pod sarkofagiem.
Denys Wiszniewski z Radiacyjno-Ekologicznego Rezerwatu Biosfery w Czarnobylu mówi, że powolne odradzanie się natury w Strefie Wykluczenia wokół Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu jest obserwowane od początku lat dziewięćdziesiątych XX w.
„Zaraz po katastrofie ludzie przestali w jakikolwiek sposób użytkować około 90% terenu Strefy Wykluczenia. W ciągu pierwszych pięciu lat ekosystem się »zresetował«, natomiast później zaczął się odradzać. To odrodzenie trwa nadal, ale już nie tak szybko, jak na początku”, – opowiada Denys Wiszniewski.
Teren Strefy Wykluczenia zamieszkuje ponad 300 gatunków kręgowców, a 75 z nich wpisano do Ukraińskiej Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych. Można tu spotkać drapieżniki, np. wilki, rysie czy niedźwiedzie.
„Każdy ekosystem przypomina działania prawdziwej gospodyni, która ma wszystko, czego potrzebuje, a ponadto – w odpowiedniej liczbie oraz ilości. Ważnym czynnikiem jest zarówno wielkość terytorium, na którym przebywają dzikie zwierzęta, jak też ich liczba. Teren Radiacyjno-Ekologicznego Rezerwatu Biosfery w Czarnobylu zamieszkuje 50–60 wilków, czyli 8 zgraj. Doliczyliśmy się 43 dorosłych i 15 młodych rysi. Ta liczba – to efekt wielkiego wysiłku. Ustawiliśmy dziesiątki fotopułapek, które sprawdzamy od czasu do czasu. Potem tysiące fotografii przekazujemy do naszego partnera, czyli Towarzystwa Zoologicznego we Frankfurcie nad Menem (Frankfurt Zoological Society), którego członkowie dokładnie badają otrzymany materiał” – mówi Wiszniewski.
Niedźwiedź – to najmłodszy drapieżnik w Strefie Wykluczenia wokół Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu. Radioekolog mówi, że na razie nie można jednoznacznie stwierdzić, skąd przybył, ale najbardziej prawdopodobne jest to, że chodzi o Strefę Wykluczenia znajdującą się na Białorusi.
„Najpierw znaleźliśmy ślady łap niedźwiedzia, potem ustawiliśmy fotopułapki. Gdy kamery leśne go złapały, czekaliśmy, gdyż chcieliśmy się dowiedzieć, czy tu zostanie na dłużej i czy będzie się rozmnażał. Dopiero potem powiedzieliśmy z całą pewnością: »Tak, mamy niedźwiadka!« Gdy wkrótce po deokupacji zobaczyłem zdjęcie niedźwiedzia spokojnie idącego poboczem drogi, stał się dla mnie swego rodzaju symbolem. Skoro niedźwiedzi nie uciekł, wszystko jest w porządku”, – mówi Denys Wiszniewski.
Na terenie Rezerwatu Biuosfery w Czarnobylu mieszkają również Konie Przewalskiego, figurujące w Ukraińskiej Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Dawno wyginęły w swej ojczyźnie, czyli Azji. Do Strefy Wykluczenia zostały przewiezione w latach dziewięćdziesiątych XX w.
„Konie Przewalskiego bardzo chętnie korzystają z porzuconych gospodarstw rolnych. Gdy pogoda jest dla nich nieodpowiednia – np. bardzo wieje albo jest gorąco – wchodzą na teren tych gospodarstw i nawet tam nocują. Puchacz, czyli największa sowa w Europie, lubi budować gniazda na kompleksach zbrojeniowych nieukończonych piątego i szóstego bloków Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu – [przed katastrofą] trwała rozbudowa elektrowni” – mówi radioekolog.
W Strefie Wykluczenia można zobaczyć wiele warzyw i owoców, które niczym się nie różnią od zwykłych roślin ogrodowych, to samo dotyczy grzybów. Piękny wygląd jest mylący, gdyż żadne warzywa, owoce czy grzyby nie nadają się do jedzenia. Jeżeli zostaną spożyte jagody albo grzyby, które wyrosły w Strefie Wykluczenia, do organizmu dostaną się radionuklidy. Każdy z nich ma swój okres eliminacji. Dopóki radionuklidy nie zostaną wyeliminowane, będzie trwało promieniowanie.
„Chodzi również o liczbę spożytych warzyw i owoców. Jeśli zjemy kilka sztuk – promieniowanie będzie słabe, a jeśli więcej – to mocne. Promieniowanie zwiększa prawdopodobieństwo powstawania nowotworów narządów i tkanek, które zostały napromieniowane, czyli w tej sytuacji mówimy o żołądku i przewodzie pokarmowym. Wiele zależy także od typu izotopu radioaktywnego pierwiastków chemicznych. Izotop strontu będzie oddziaływał na kości, a cezu – na mięśnie. Na promieniowanie będzie narażone to miejsce na ciele lub wewnątrz organizmu, które zostanie dotknięte przez rozpadający się atom” – tłumaczy Ołena Pareniuk.
Długotrwałe spożywanie skażonych roślin będzie powodowało gromadzenie się radionuklidów w organizmie. Ryzyko powstania nowotworu zwiększa się z każdym zjedzonym kąskiem.
„Mam znajomego, który służył w brygadzie zwalniającej Czarnobyl spod okupacji rosyjskiej na początku 2022 roku. Opowiadał, że musieli iść przez lasy przez 8 dni. Po upływie 6 dni nie mieli już co jeść. Chłopcy zdecydowali, że wyślą snajpera, żeby ten zabił jakiegoś łosia, by można było go upiec na ognisku i zjeść. Oczywiście, zjedzenie napromieniowanego łosia – to mniejsze zło niż śmierć głodowa. Gdy jednak głód nam nie doskwiera tak bardzo i mamy wybór, lepiej nie spożywać napromieniowanych roślin czy zwierząt” – mówi specjalistka.
W 2019 roku nad 4 blokiem Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu wybudowano nowy sarkofag – łuk izolacyjny, który góruje nad obiektem o nazwie „Ukrycie” albo „Schron”, Szerokość sarkofagu stanowi 275 metrów, wysokość – 108 metrów, długość – 150 metrów. Mogą się pod nim zmieścić Statua Wolności i Big Ben, jest on niższy jedynie od Wieży Eiffla. Pod sarkofagiem zmagazynowano mnóstwo substancji radioaktywnych, które dzięki temu nie mogą się przedostać do środowiska i skazić je bardziej.
„Na terenie otwartym nie wykryto śmiertelnych dawek promieniowania – dotyczy to także Rudego Lasu[3] czy brzegu jeziora Głębokie. Oczywiście, miejsca niebezpieczne są np. na wysypisku odpadów radioaktywnych. Największy poziom promieniowania zarejestrowałem w pobliżu wraku ciężarówki – było to kilkadziesiąt milirentgenów” – mówi Denys Wiszniewski. Zaznacza przy tym, że zagrożenie dla zdrowia naprawdę istnieje. Należy więc przestrzegać zasad bezpieczeństwa i zakazu samowolnego przemieszczania się w Strefie Wykluczenia poza wyznaczonymi miejscami. Tam zagrożenie stanowią nie tylko promieniowanie, ale także opuszczone budynki w stanie ruiny czy dzikie zwierzęta.
Po wielu latach od katastrofy Strefa Wykluczenia wokół Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu stała się jedną z największych atrakcji turystycznych Ukrainy. Serhij Myrnyj mówi, że w 2019 roku, przed wybuchem pandemii COVID-19, odwiedziło ją około 125 tysięcy osób. „Około 80% z nich stanowili obcokrajowcy z całego świata. Przed wojną Strefa Wykluczenia była magnesem numer jeden, jeśli chodzi o turystów zagranicznych. Ich liczba wzrastała w zadziwiającym tempie z każdym rokiem” – dodaje.
Czy w Strefie Wykluczenia można spotkać mutanty?
Zwierzęta zamieszkujące Strefę Wykluczenia mają wyższy poziom tolerancji promieniowania radioaktywnego – są na nie mniej narażone, więc ich metabolizm i funkcje życiowe pozostają na normalnym poziomie.
„Istnieje zjawisko pobudzenia na skutek promieniowania radioaktywnego. Ma ono miejsce wówczas, gdy niewielka dawka promieniowania sprawia, że organizm włącza funkcję regeneracji z powodu strachu przed opromieniowaniem. Ciągłe pobudzenie na skutek promieniowania radioaktywnego nie jest normalne, podobnie jak stres przewlekły. Człowiek uczy się radzenia sobie ze stresem, podobnie jest ze zwierzętami w Strefie Wykluczenia” – tłumaczy Ołena Pareniuk.
Zwierzęta i ludzie są podatni na mutacje – ta samo, jak wszystkie inne organizmy żywe. W Strefie Wykluczenia zdarza się to trochę częściej niż gdzie indziej. „Mutacje zachodzą w ciele ludzkim co chwila. Organizm przeważnie sobie z nimi radzi. Powiedzmy, że DNA – to książka, zawierająca najróżniejsze instrukcje, a mutacja – to zmiana jakiegoś słowa w tej książce. Jeżeli mutacja będzie przebiegała w tej komórce organizmu, która nie jest wykorzystywana, nic się nie stanie i nawet nie będziemy o tym wiedzieli. Jeżeli natomiast mutacja dotknie jakiegoś ważnego dla naszego życia kompleksu, na przykład rybosomów, które służą do produkcji białek, wówczas komórka zwyczajnie nie będzie zdolna do rozmnażania. Jeśli zajdzie mutacja, komórka i cały ten kompleks obumrą” – mówi radibiolog.
Denys Wiszniewski mówi, że w naturze bardzo trudno spotkać mutanty – albo bardzo szybko giną, albo są zjadane.
„Do naszych fotopułapek trafiają zwierzęta, które wygrały walkę o życie. Jeśli otrzymają dużą dawkę promieniowania w warunkach laboratoryjnych, a następnie zostaną umieszczone w wiwarium [jest to pomieszczenie do hodowli i obserwacji drobnych zwierząt w warunkach zbliżonych do naturalnych, wykorzystywane do prowadzenia badań – przyp. red.], bardzo prawdopodobne, że później w ich organizmach zajdą mutacje lub się pojawią nowotwory. Jednak w warunkach naturalnych znalezienie zwierząt-mutantów jest bardzo trudne” – mówi specjalista.
Natomiast duże sumy, o których się mówi, były prawdziwe. Nie były jednak mutantami – osiągnęły wielkie rozmiary dzięki stałemu dokarmianiu przez ludzi oraz zakazowi połowu. „Sumy mieszkały w kanale obok zbiornika wodnego, który służył do schładzania Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu. Najpierw dokarmiali je pracownicy, a następnie – turyści, którzy rzucali im chleb. Sumy zostały objęte całkowitym zakazem połowu. Zaczęły powoli znikać w latach 2024–2015, kiedy zbiornik wodny został osuszony, a kanały – odcięte przez zapory” – mówi Wiszniewski.
O tym, w jaki sposób promieniowanie wpływa na ludzi przebywających poza Strefą Wykluczenia
Katastrofa w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu spowodowała powstanie wielu mitów dotyczących promieniowania. Chodzi np. o to, że jest ono dziełem człowieka. Niektórzy ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że promieniowanie zawsze jest wokół nas, co więcej – stanowi część nas. Olena Pareniuk mówi, że pewne cząsteczki radioaktywne są we wszystkich artykułach spożywczych, jednak w bardzo małej liczbie.
„Tam, gdzie istnieje trwały izotop [rodzaj atomu pewnego pierwiastka chemicznego, którego jądra mają ten sam ładunek, ale różną masę atomową – przyp. red.], jest też izotop promieniotwórczy, ale w o wiele mniejszym stężeniu. Banany zawierają sporo potasu. Jest w nich izotop trwały K39 oraz izotop promieniotwórczy K40. To samo dotyczy orzechów włoskich. Co więcej, oddychamy powietrzem, które w 23% składa się z węgla, a jego część stanowi radioaktywny izotop węgla C14” – opowiada radiolog.
Wspomniany wyżej potas odgrywa ważną rolę w pracy serca, nerek, mięśni oraz układu nerwowego. Część potasu stanowią izotopy promieniotwórcze. To samo dotyczy węgla i tlenu.
„Po katastrofie w Fukushimie najbardziej się uwalniał tryt – to izotop promieniotwórczy wodoru. Wodę pobieraną z morza wykorzystywano do schładzania reaktorów. Ta woda służąca do schładzania »piła« wodę radioaktywną, zawierającą tryt. Zlewano ją potem do dużych zbiorników. Okres półtrwania trytu stanowi 11 lat, zatem w ciągu 11 lat ilość trytu radioaktywnego zmniejszyła się o połowę. Gdy ten termin minął, woda ze zbiorników zaczęła być stopniowo i bardzo powoli wylewana do oceanu. Była oczyszczona – nie zawierała cezu, strontu ani uranu, zawierała jednak tryt, ponieważ jest on częścią wody. Nie można oczyścić wody do tego stopnia, żeby nie zawierała wodoru. Prąd płynący przez Japonię niesie tryt radioaktywny przez cały Ocean Spokojny. Ponieważ wody w oceanie jest bardzo dużo, tryt radioaktywny miesza się z wodami oceanicznymi i jego ogólna ilość pozostaje niemal bez zmian” – mówi Ołena Pareniuk.
Oprócz promieniowania powodowanego przez radionuklidy mamy do czynienia z promieniowaniem kosmicznym. Przed nim chroni nas atmosfera – to kilkadziesiąt tysięcy kilometrów gazu. Jest także warstwa ozonowa chroniąca nas przed promieniowaniem słonecznym i kosmicznym.
„Gdy lecimy samolotem, jesteśmy bliżej Słońca, zatem ilość powietrza między nami i kosmosem się zmniejsza. Otrzymujemy większą dawkę promieniowania niż na Ziemi. Osoby, wchodzące na wysokie szczyty górskie, jak Mount Everest czy Mount Blanc, otrzymują znacznie większe dawki promieniowania niż domatorzy. Takie wyprawy zdarzają się jednak niewiele częściej niż raz w życiu, zatem ilość otrzymanego promieniowania nie jest szkodliwa” – mówi radiolog.
Promieniowania nie można nie tylko zobaczyć, ale też poczuć – nie ma ono smaku ani zapachu. Często się słyszy, że osoby, które zostały napromieniowane, mają w ustach „metaliczny posmak”, ale tak naprawdę chodzi o co innego.
„Metaliczny posmak – to posmak krwi. Najbardziej podatne na promieniowanie są komórki, które ulegają podziałowi. Komórki nabłonkowe pokrywające jamę ustną stale się dzielą. Pod wpływem promieniowania zarówno one, jak też naczynia włosowate ulegają zniszczeniu, dlatego pojawia się posmak krwi” – mówi Ołena Pareniuk. Można dostrzec jedynie promieniowanie Czerenkowa[4], które jonizuje powietrze lub wodę. „Osoba, która dostrzeże promieniowanie Czerenkowa bez ochronnej warstwy wody, nigdy o tym nie opowie [bo umrze]” – dodaje radiobiolog.
Są organizmy posiadające bardzo mocny układ regeneracyjny, dzięki któremu są w stanie wytrzymać bardzo wysokie dawki promieniowania. To np. parzydełkowce (rodzaj mikroskopijnych zwierząt), archeony (jednokomórkowe organizmy bez jądra), bakterie. Ołena Pareniuk tłumaczy, że genom bakterii jest bardzo prosty, nie może się w niej nic „złamać”. Jeżeli bakteria jednak się „łamie”, to regeneracja następuje bardzo szybko.
„Parzydełkowce przetrwają wszystko. Mogą przeżyć nawet w kosmosie. Nie dlatego, że są silne, ale dlatego, że same szybko się »naprawiają«. Niektórzy naukowcy są zdania, że – gdybyśmy wyznaczyli mechanizm rezystencji parzydełkowców i wszczepili je do organizmu ludzkiego – praktycznie bylibyśmy nieśmiertelni” – mówi ekspertka.
Istnieje pogląd, że alkohol chroni przed promieniowaniem. Mówiono, że osoby, które likwidowały skutki katastrofy w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu, dzięki spożywaniu alkoholu uniknęły zbyt dużych dawek promieniowania. Tak naprawdę, żeby się uchronić przed napromieniowaniem radioaktywnym, potrzebne byłyby hektolitry alkoholu.
„Alkohol jest środkiem ochrony radiologicznej, ale żeby spełniał tę funkcję, stężenie alkoholu musi się zwiększać w każdej komórce organizmu. To spowoduje, że »wysiądą« wątroba i nerki. Gdy to się stanie, napromieniowanie radioaktywne będzie najmniejszym problemem zdrowotnym” – zapewnia Ołena Pareniuk.
Mleko, malowanie kratek jodyną na ciele (nazywane w Ukrainie siatką z jodyny), krople jodyny wymieszane z cukrem – wszystko to absolutnie nie pomoże w walce z promieniowaniem radioaktywnym. Gdy będziemy mieli styczność z jodem promieniotwórczym, pomoże jedynie jodek potasu.
„Tabletka zawierająca 125 mg jodku potasu – to bardzo duża dawka, całkowicie blokująca tarczycę. Organizm ludzki nigdy nie gromadzi tyle jodu. Jodyna z apteki – to 3% roztwór jodu w czystym alkoholu. Pijąc jodynę, można zwyczajnie poparzyć sobie śluzówkę, nie otrzymawszy niezbędnej dawki jodku potasu. Nawet spożywanie Jodomaryny[5] nie pomoże – żebyśmy otrzymali 125 mg jodku potasu, musimy spożyć ponad 100 opakowań preparatu” – mówi ekspertka.
Na tle mitów o promieniowaniu, które powstały m.in. po katastrofie w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu, powstało pojęcie lęku przed promieniowaniem. Jest to zespół zaburzeń neuropsychiatrycznych i somatycznych zaburzeń fizjologicznych, które powodują irracjonalny lęk.
„Żebyśmy zrozumieli, jak działa promieniowanie, powinniśmy zgłębić takie dziedziny, jak fizyka i biologia. Osoby, które dobrze opanowały te przedmioty w szkole, mimo wszystko nie znają tematu dobrze. Lęk przed promieniowaniem wynika z nieznajomości tematu; porównałabym go do lęku przed komputerem – początkowo nie wiemy, jak on działa” – mówi Ołena Pareniuk.
Tłumaczyła Irena Kulesza, tłumacz języków polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego
Wyróżnienia pochodzą od redakcji
[1] Strefa Wykluczenia (także Strefa Obcości) – to określenie dotyczące obszarów na północy Ukrainy, które zostały najbardziej skażone przez radionuklidy wskutek awarii w Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu. Powierzchnia strefy wynosi około 2,6 tys. km2. Wcześniej na tym obszarze się znajdowały obecnie nieistniejące rejony (pol. powiaty): czarnobylski, iwankowski i poleski w obwodzie kijowskim oraz rejony owrucki i narodycki w obwodzie żytomierskim (ostatnie dwa powiaty zlikwidowano w 2020 r. po reformie administracyjnej w Ukrainie). W ukraińskich aktach prawnych za Stefę Wykluczenia uznano obszar, z którego w roku 1986 ewakuowano mieszkańców. Ziemie rolne na terenie Strefy Wykluczenia wpisano na listę obszarów o niebezpiecznym poziomie promieniowania, usunięto z wykazu terenów uprawnych oraz oddzielono od terenów sąsiednich. Aktualnie prawie 60% obszaru Strefy Wykluczenia zajmują lasy. Przez ten teren biegną rzeki: Prypeć, Uż, Illia i in. Źródło: https://esu.com.ua/article-17050 [dostęp: 26 kwietnia 2024 r. – przyp. tłum.]
[2] Nazwa muzeum nawiązuje do słów z Apokalipsy św. Jana: „I trzeci anioł zatrąbił: i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia, a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód. A imię gwiazdy zowie się Piołun. I trzecia część wód stała się piołunem, i wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie” (Ap 8, 10–11). W języku ukraińskim piołun (полин) – to nazwa oficjalna bylicy pospolitej (Artemisia vulgaris), zaś czarnobyl – to nazwa ludowa. Uważa się zatem, że w Ukrainie się spełniło proroctwo z Apokalipsy – przyp. tłum.
[3] Rudy Las – to część zachodnia lasu sosnowego, rosnącego w pobliżu Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu, a także dróg prowadzących do miasta Prypeć, stacji kolejowej Janów i miasta Czarnobyla. Po katastrofie ta część drzewostanu uległa intensywnemu napromieniowaniu, a igliwie przybrało rudy odcień. Ponieważ Rudy Las stanowił potencjalne źródło wtórnego skażenia substancjami radioaktywnymi (np. w wypadku pożaru), około 50% drzew zostało wyciętych i umieszczonych w rowach ziemnych, a następnie przykrytych warstwą ziemi o grubości około 1 metra. „Pogrzebano” ponad 4 tys. m3 drewna. Po latach w miejscu ściętych drzew wyrosły lub zostały posadzone nowe. Badacze wykorzystują Rudy Las w charakterze naturalnego poligonu do eksperymentów i obserwacji radioekologicznych i radiobiologicznych – przyp. tłum.
[4] Promieniowanie Czerenkowa jest rodzajem promieniowania elektromagnetycznego. Powstaje w sytuacji, w której naładowana cząstka (jak choćby elektron), porusza się w danym ośrodku materialnym z prędkością większą niż wynosi prędkość fazowa światła w tymże ośrodku. Swoją nazwę opisywane zjawisko zawdzięcza fizykowi Pawłowi Czerenkowowi. Sowiecki naukowiec zaobserwował ten efekt w 1934 roku, gdy pracował w laboratorium kierowanym przez Siergieja Wawiłowa. W 1937 roku Igor Tamm i Ilja Frank zinterpretowali naturę tego zjawiska. Za odkrycie i opisanie efektu Czerenkowa wszyscy trzej badacze otrzymali nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki (w 1958 roku). Źródło: https://www.national-geographic.pl/artykul/promieniowanie-czerenkowa-powstaje-po-zlamaniu-bariery-swiatla [dostęp: 21 maja 2024 roku] – przyp. tłum.
[5] Polskim odpowiednikiem Jodomaryny jest Jodid zawierający odpowiednio 100 albo 200 mcg jodu. Zródło: https://www.doz.pl/apteka/szukaj?search=Jodid – przyp. tłum.