“Герої Харкова”: Як рятували 48 дітей із садка, куди поцілив російський дрон
https://www.bbc.com/ukrainian/articles/cg51vj3gl9vo
John Sadworth
Reportaż z Kijowa
26 października 2025
Ołeksandr Wołobujew był wśród tych, którzy się rzucili na ratunek 48 dzieciom z przedszkola. Na budynek spadł rosyjski dron. Fot. Służby Ratownicze Ukrainy/Departament do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych
To zdjęcie z Charkowa robi wrażenie. Stało się viralem w Ukrainie i za granicą. Na nim Ołeksandr Wołobujew, generał major Państwowej Służby Ukrainy do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych, przytula do siebie małe zawiniątko. Spod niego wystają dwa malutkie różowe buciki. Zdjęcie zrobiono po kilku minutach od uderzenia rosyjskiego drona w budynek przedszkola.
Widać, że Wołobujew się ruszał do przodu, gdyż kamerzysta wykonał ujęcie pod pewnym kątem. Pan generał usiłował się osłonić przed śmiercionośnym gorącym powietrzem, które wirowało po tym, jak na ziemię spadły ułamki drona i fragmenty budowli.
W chwili, gdy 48 dzieci znalazło się w pułapce w schronie płonącego budynku, nie tylko Wołobujew się wykazał męstwem i odwagą.
– Otrzymaliśmy telefon, poinformowano nas o ataku na przedszkole – opowiada Ołeksandsr Wołobujew. – Oczywiście, wiedzieliśmy, że są tam dzieci, zatem byliśmy zmartwieni i poruszeni. Wołobujew nawet nie przypuszczał, że do końca dnia zostanie okrzyknięty bohaterem narodowym.
Podpis pod wideo: Uratowano czterdzieścioro ośmioro dzieci. W 14 sekundzie tego nagrania major Wołobujew przeniósł małą dziewczynkę w bezpieczne miejsce
Nie wiadomo, dlaczego Rosjanie zaatakowali prywatne przedszkole Honey Academy (Akademia Miodu), które się mieściło w porządnym piętrowym ceglanym budynku w dzielnicy Chołodnogirska w Charkowie.
– Nie ma i nie może być żadnego usprawiedliwienia dla ataku drona na przedszkole. To oczywiste, że Rosja robi się coraz bardziej bezczelna. Ten atak jest splunięciem w twarz wszystkim, którzy nalegają na pokojowe zakończenie [działań wojennych] – napisał po ataku Wołodymyr Zełenski.
W trakcie ataku budynek przedszkola został poważnie uszkodzony. Fot. Reuters
Fedir Uhnenko był w jednym z zespołów, które bezzwłocznie dotarły na miejsce ataku drona. Jest oficerem prasowym Służby Obrony Cywilnej, zatem zwykle nie uczestniczy bezpośrednio w działaniach podejmowanych po ostrzałach. Tym razem jednak, ujrzawszy katastrofalne skutki ostrzału, zrozumiał, że musi działać.
– Nastąpił ogromny wybuch, a w ich oczach widziałem przerażenie – tak Fedir Uhnenko opowiadał o tym, jak odnalazł dzieci, stłoczone w piwnicy budynku.
Na szczęście na chwilę przed atakiem zawyła syrena alarmowa, zatem dzieci zdążyły się ukryć w schronie. Ponieważ jednak ogień nadal płonął, dach placówki uległ zniszczeniu. Budynek się wypełniał dymem i pyłem, więc maluchy nadal były w niebezpieczeństwie.
Koledzy Fedira Uhnenki, a także zwykli przechodnie, którzy się rzucili na ratunek, wchodzili do schronu pojedynczo, biorąc dzieci w ramiona i wynosząc je. Starszy dowódca Fedir Uhnenko trafił w oko kamery w chwili, gdy przenosił w bezpieczne miejsce dziecko (małego chłopczyka), idąc przez odłamki i dym.
– Przez całą drogę uspokajałem chłopca, powtarzając, że wszystko jest już dobrze i nie ma czym się martwić – mówi Uhnenko i dodaje: – Gdy wyszedłem ze schronu, zobaczyłem płonący samochód. Nasi chłopcy go gasili. Byłem zaskoczony tym, że dziecko nie płakało, natomiast w jego oczach widziałem strach. Powiedziałem: „Trzymaj się mnie tak mocno, jak chcesz”. Jestem dobrze zbudowany, a na zdjęciu widać, że chłopiec trzymał się mnie bardzo mocno.
Uhnenko wykonywał jednocześnie obowiązki ratownika i oficera prasowego. Miał przyczepioną do hełmu kamerę, która działała przez cały czas od początku czynności ratowniczych. Dzięki temu później można było zobaczyć szczegółowe zdjęcia i nagrania wideo, które obiegły cały świat.
Dzieci zostały przeniesione do znajdującego się w strefie bezpieczeństwa punktu przyjęć rannych – kilkaset metrów od płonącego przedszkola. Żaden z maluchów nie odniósł obrażeń.
Dzieci oraz ich opiekunowie zostali przeprowadzeni w bezpieczne miejsce Fot.: EPA/Shutterstock
Na skutek ataku zginęła jedna osoba dorosła pracująca w pobliżu przedszkola. Dziewięć innych osób zostało rannych – jedna z nich miała poważne oparzenia, a drugiej trzeba było amputować nogę.
Fedir Uhnenko mówi, że wszyscy ratownicy rozumieli, iż sytuacja jest naprawdę niebezpieczna – nie tylko dlatego, że dookoła nich był ogień, spadały odłamki i wszędzie był dym. Ratownicy nie wykluczali, że dron morze uderzyć ponownie w to samo miejsce, gdyż wcześniej Rosjanie wielokrotnie już tak robili.
Następnego dnia po ataku na przedszkole Rosjanie przeprowadzili taki „podwójny atak”, na skutek którego zginął strażak i zostało rannych pięciu jego kolegów. Stało się to na wsi pod Charkowem.
Z powodu ataku drona zostały uszkodzone wszystkie pomieszczenia w przedszkolu. Fot. EPA
Ratownicy mówią, że to, co zobaczyli w przedszkolu, nie zmieniło ich nastawienia do Rosjan.
– Od początku [pełnoskalowej wojny] myślę tylko o jednym: musimy przejść przez to wszystko i zwyciężyć – mówi Ołeksandr [Wołobujew].
Zapytałem go, jaką przyszłość widzi dla tych 48 małych istnień, które pomógł uratować.
– Oczywiście, myślę o dobrym i szczęśliwym życiu dla nich. Nie chodzi jednak tylko o nasze dzieci – chciałbym, żeby wszystkie dzieci żyły w pokoju.
Tłumaczyła Irena Kulesza
tłumacz języków polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego
miriamg@wp.pl